Jezioro Iseo. To była niewątpliwie najbardziej widowiskowa trasa rowerowa naszego sezonu 2018. Sąsiednie jezioro Iseo zaczarowało nas dosłownie. Pod każdym tego słowa znaczeniem.
Kto był nad Gardą wie, że jest tu ciasno i dużo ludzi.
Pomimo tego, że jezioro jest potężne, a linia brzegowa ma ponad 150 km niezliczone miejscowości kempingi i inne dobrodziejstwa turystyczne wypoczynkowe czynią to jezioro najbardziej obleganym miejscem północy Włoch. I tak jest tu ciasno, w sezonie bardzo. I o ile i kiedy to możliwe uciekamy w góry albo w sąsiednie miejsca.
Tym razem jezioro Iseo. Petarda, naprawdę. Spokój, cisza.
Najlepszy jest dojazd od nas nad Iseo. My jak zawsze ruszamy od południowej Gardy. Czyli musimy przejechać już przez niewielkie pasmo gór i tunel ok 5 km. Wysokość drogi przy wyjeździe z tunelu poprzeciera widok na całe jezioro Iseo, oczom ukazuje się przepiękny obraz.
Spokojna tafla wody otoczona górami z wyspą na środku (Monte Isola). Nie czuć tego przepychu jak nad Garda, życie jakby zwalnia (dosłownie, bo dużo ograniczeń do 30 i progów na ulicy) 😀 ale…czuć zupełnie inny świat, do którego przywykliśmy. Pomimo połowy czerwca bez problemu parkujemy samochód i szykujemy sprzęt.

Gdzie zaczęliśmy nasz rowerowy dzień nad Iseo?
Jako punkt startowy wybraliśmy miasteczko Sale Marasino, jedna z wielu miejscowości nad brzegiem z którego odpływa prom na wyspę. To ona była naszym pierwszym przystankiem.
W 2018 roku bilety kosztowały za naszą czwórkę w tą i powrotnym z rowerami ok 20 euro. Prom płynie ok 15 minut. Częstotliwość kursowania jest na tyle duża, że nie trzeba stresować się czy zdążymy.
Jest to jak komunikacja miejska w okolicy i tak też wykorzystywana przez tubylców. Wyspa pomimo niewielkich rozmiarów jest częścią regionu, życia i pracy. W naszą wycieczkę zaraz po zejściu z promu ruszyliśmy w lewą stronę. I to w mojej ocenie jest najlepszy kierunek, ponieważ objeżdżamy wyspę zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Długość wokół wyspy, ok 6-8 km. Najpierw jest płasko, później podjazd aby finalnie wjechać na górę wyspy, która w końcu nią jest.
I tam mamy kolejne Wow, bo widoki naprawdę zapierają dech w piersiach. Mieliśmy w planach dalszą podróż więc och i achy przyśpieszywszy, krótkie przerwy na złapanie oddechu i jedziemy dalej.
Na dole zaraz przed wjazdem z powrotem na prom zorganizowaliśmy krótki piknik. Objechanie samej wyspy nie wymaga dużo czasu, jednak to co spotkamy po drodze zobowiązuje do zarezerwowania sobie go więcej niż tylko na fizyczna aktywność.
Na powrotny prom trafiliśmy ze strzału, weszliśmy i w dalszą drogę.


Po zejściu z wyspy, co dalej?
Po powrocie na stały ląd ruszyliśmy na północ wzdłuż wybrzeża. Odpowiednio i wystarczająco oznaczona Pista ciclopedonale Vello-Toline.
Zresztą nie da się zgubić, wystarczy trzymać się brzegu jeziora, a to powinniśmy mieć po lewej stronie.
Na początku jedziemy trochę wzdłuż drogi publicznej w większości wyznaczona ścieżka by bliżej północy wjechać na wspaniałą ścieżkę rowerową z wykutym w skale tunelami. Dojechaliśmy do miasteczka Pisogne, które jest na północy jeziora. Podczas wycieczki zrobiliśmy tym razem ok 50 km. Z dojazdem autem zajęło nam to cały dzień.
Oczywiście przerwy, pikniki. Całość robi naprawdę ogromne wrażenie, uważam że każdy kto jest w okolicy powinien zarezerwować sobie przynajmniej jeden dzień by odwiedzić to miejsce.
Trasa rowerowa nad jeziorem Iseo, czy warto tam jechać?
Warto zdecydowanie. Zaplanuj sobie jednak cały dzień. My od 2018 i tego pierwszego razu, nad Iseo byliśmy wiele razy. Zjechaliśmy tam naprawdę wiele tras, natomiast ta propozycja jest doskonałym rozwiązaniem dla rodzin i osób turystycznie podróżujących rowerami. Trasa wzdłuż jeziora jest płaska, więc mijaliśmy tez dużo osób na wrotkach i rolkach. Asfalt jest szeroki równy. Brzeg jeziora zabezpieczony.
Jeśli macie jakieś pytania do tej czy innej trasy, jesteśmy do dyspozycji. Jak innym razem z Jeziora Garda dojechałem nad sąsiednie Iseo rowerem, moje doświadczenie znajdziesz tutaj




