Przełęcz Stelvio, kolarski podjazd i moje doświadczenia

Passo dello Stelvio, góra gór kolarstwa szosowego

Stelvio. Mówi się o tej przełęczy jako mityczna. Że to Góra gór kolarstwa szosowego. Ilość odcinków Giro di Italia i wylanych litrów potu sławnych nazwisk jak Pantani, Scarponi, Contador, Froom, Nibali. Ale i normalnych ludzi, których setki tysięcy w każdym sezonie wjeżdża na szczyt Coppi.

To z pewnością jeden z najbardziej popularnych podjazdów kolarskich w Europie. A na pewno jeden z najbardziej widokowych. Charakterystyczne odcinki ostatnich kilkunastu zakrętów słynnych agrafek.

O tym miejscu dowiedziałem się niedawno. Generalnie to jestem okropnym świeżakiem rowerowym. Mój staż w siodle to tylko kilka lat. A tak naprawdę zacząłem jeździć po przeprowadzce nad Gardę – jakby inaczej! W takim miejscu gdzie jestem nie jeździć na rowerze, także jeżdżę! Może nie znam jeszcze wszystkich pojęć rowerowych. Na szczęście rowery same nie jeżdżą i to my odgrywamy tu kluczową rolę! W sierpniu 2019 roku, dwóch Wojtków zrealizowało swoje marzenia. Zmierzyliśmy się z samym sobą i doświadczyliśmy tego wszystkiego o czym trudno będzie napisać i ubrać w odpowiednie słowa. A zdjęcia i filmy nie oddadzą tej przestrzeni i klimatu nawet w małej części.

Stelvio rowerem, gdzie zaczeliśmy naszą przygodę?

Na terenie Włoch, wjechać tu można z dwóch znanych stron. Zachodniej czyli popularnego Bormio i wschodniej czyli Mereno, Bolzano i małego miasteczka Prad. Ta druga trasa to ten bardziej popularny odcinek z 48 zakrętami, numerowanymi od dołu. Te odcinki i agrafki na dole są zdecydowanie dłuższe, im wyżej tym „gęstość” zakrętów rośnie. Rośnie też nachylenie. Generalnie to podjazd trzyma od samego dołu i miasteczka Prad, skąd startowaliśmy.

My znaleźliśmy miejsce parkingowe właśnie w miasteczku Prad am Stilfser Joch. Chociaż jak później się okazało auto można również zostawić w chyba trochę lepszym miejscu na samej trasie po lewej zaraz za artystycznym domem z czaszek i różnych rzeźb. Zatoczka, oznaczona jako Parking, jest zacieniona. Wydaje się bezpieczniejszym rozwiązaniem niż ciasne górskie miasteczko z niemieckimi nie do końca jasnymi dla mnie oznaczeniami. Gdy zaparkujemy auto, ruszamy w górę. Dosłownie, podjazd właśnie się zaczął.

Stelvio mój opis trasy

Przyznam, że dla mnie ten odcinek pierwszych 8 km w lesie i z łagodnym jeszcze nachyleniem był najgorszy. Być może z powodu, że dzień wcześniej zrobiłem 70 km z Aleksandrem w przyczepce. I rano miałem jescze tzw gruz w nogach. Wiem też, że nie lubię takich długich średnio nachylonych wyjazdów. Bo niby to już podjazd, a nie widać go przed oczami. Podświadomie wtedy chce pedałowac mocniej i szybciej, a nie można bo góra już trzyma

Ten odcinek to pierwsze 8 – 9 km, później zakręty zaczynają się zagęszczać, otwierają się okienka na okoliczne szczyty. Wtedy do głowy dociera, OK! Jestem w górach, więc może być ciężko. Otwiera mi to jakieś klapki w głowie i kręcę swoje. Po przyjęciu drugiego skondensowanego energetyka, moc powróciła. Im wyżej tym zakrętów więcej, zwiększa się też nachylenie. Zmęczenie zaczyna docierać też do głowy. Jeśli widzimy, że ilość zakrętów to jeszcze trójka z przodu, a przed nami wciąż wysoka Góra, to znów trzeba było zawalczyć z głową. U mnie wszystko minęło w momencie kiedy drzewa się skończyły, świat się otworzył, trasa zaczęła być widoczna jak na dłoni. Całość w górę można było już obserwować sięgając wzrokiem w górę. Adrenalina!

Coraz wyżej w przełęczy Stelvio

Powietrze zaczyna się przeżedzać, czuć już rześki wiaterek i chłód. Na tej otwartej przestrzeni można, też dopiero dostrzec ilość osób na rowerach pokonujscych wzniesienie. Tych na motorze to najpierw słychać i później widać. Mieliśmy kilka krótkich chwil, że była cisza bo akurat żaden z ich silników nie rył pod górę. I to była ta cisza gór, której bardzo mi brakowało na tym podjeździe.

Ale czemu się dziwić jeśli jest się w takim miejscu. Generalnie to dziwiłem się ludziom i np w dużych kamperach. Jak próbują tu wjeżdżać, łamiąc się po trzy razy na jednym zakręcie blokując cały ruch i paląc sprzęgło. No ale dopóki żaden nie przejechał mi po nogach robiłem swoje.

Wyższe zakręty i każdy następny poziom każdej tzw agrafki otwierał nam coraz bardziej buzię. To bez kitu, czegoś podobnego w życiu nie widziałem! Swoją drogą to bardzo cieszę się z pogody. Trafiliśmy idealnie na dwa dni okienka. Po drugie dzień wcześniej były w regionie duże burze. Z doświadczenia wiem, że później widoczność jest najlepsza.

Dzień później też miało być słonecznie, ale już 5-6 stopni cieplej. Więc mogło się okazać, że zrobi się mgiełka albo po prostu będzie już za gorąco. Podczas naszego dnia było idealnie. A resztki pozostałych nisko zawieszonych chmur dodawały tylko uroku całej okolicy. Ale to góry, dlatego warto o tym pamiętać! Pogoda może zmienić się w każdej chwili i pomimo dobrych prognoz może być odwrotnie. Co było dla mnie też dużym zaskoczeniem w kilku miejscach, a jednym zorganizowanie siedział fotograf, który robił zdjęcia uczestnikom na drodze. Na stronie internetowej gość publikuje zdjęcia, i można odnaleźć swoją datę i kupić swoje zdjęcie – ciekawy pomysł.

Widoki ze szczytu Coppi na przełęcz Stelvio

Na samej górze ruch jak w Polskich górach, czyli tłumy. Byliśmy w tygodniu nie chce mysleć co dzieje się tam w weekendy. Na głównej ulicy zdecydowana większość lokali to sklepy z pamiątkami i ciuchami. Nie byłem przygotowany by kupić koszulki za 80 euro, więc ruszyliśmy do baru położonego 40 m w górę. To jego okrągła konstrukcje i oszklony taras widać z kilkudziesięciu ostatnich zakrętów podjazdu. I wydaje mi się, że to z tego miejsca widać najlepiej całą okolice.

Nawet jeśli nie będziecie mieli potrzeby napić się czegoś czy zjeść to warto tam wjechać i zrobić zdjęcie panoramy. Wyszło bajecznie! Naprawdę niezapomniane przeżycie. Wiem już też, że zjazd warto zaplanować drogą przez Szwajcarię, a dokładnie Umbrailpass do Santa Maria i drogi nr 28. A później SS41 i z powrotem do Prad. Ma. To sens bo tamta trasa podobno jest mniej uczęszczana, przez co zjazd jest przyjemniejszy.

My wracaliśmy tą samą co wjechaliśmy musieliśmy zatrzymywać się kilka razy żeby auta, które i tak później doganialiśmy odjechały trochę do przodu. Nie ma nic bardziej wkurzającego, niż auto przed sobą, które ciągle zwalnia. Chociaż nie wiem też, czy była by szansa dla amatorów jak my przetrwać te 25 km na ciągłym zjeździe i niskiej pozycji. Prędkości i przekładanie większości wagi ciała na przednie ręce. Wbrew pozorom takie zjazdy też nie są łatwe.

Nasz zjazd zajął niespełna godzinę, może 40 minut. Względem wjazdu to całe nic. Pewnie zjechać można jeszcze szybciej, ale ilość aut bardzo spowalnia ten równie przyjemny etap.

Przełęcz Stelvio rowerem, czy warto?

Czy warto? Na pewno! Bardzo warto i zdecydowanie dla każdego kto jeździ na rowerze podczas pobytu w regionie Gardy warto tam poświęcić dzień i pojechać. Z regionu jeziora Garda to około 2-3 godziny w samochodzie. Wyjeżdżając więc wcześnie rano, można wrócić nawet na późniejszy obiad do rodziny.

Pierwszy raz na Stelvio miałem właśnie w sierpniu 2019 roku. Później byłem tam jeszcze, a najlepiej wspominam dzień w którym przełęcz zamknięta jest dla ruchu samochodowego. To dzień rowerowy na Stelvio – bike day Stelvio.

Rowerowy dzień na Stelvio i zamknięty ruch samochodowy
Stelvio profil trasy

Dzień rowerowy na Stelvio i zamknięty ruch samochodowy

W każdym roku, w pierwszy weekend września jest dzień wyłącznie kolarski na przełęczy. To doskonała okazja, żeby w spokoju i prawdziwej kolarskiej atmosferze przejechać trasę. Chociaż i to ma pewne minusy. My w tej imprezie pierwszy raz uczestniczyliśmy w 2023 roku, w sobotę. Przełęcz zamykana jest o 9:00 i wtedy już mogą jechać wyłącznie kolarze. Problem jest w tym, że jest ich tak dużo, że pierwsza „fala” zanim dojedzie na górę przed szczytem robią się dosłownie korki. My wyruszyliśmy około 10:30 z miasteczka Prad. I to uważam jest optymalna godzina, ponieważ na górze już się trochę przerzedzi i spora część osób już zacznie zjeżdżać.

Nie wiem, też czy porównując ten minus do ilości samochodów w normalny dzień i współdzielenia drogi z ruchem motorowym jest lepsza. Taki rowerowy weekend to naprawdę niesamowite doświadczenie. Osobiście też, nigdy w życiu nie widziałem tylu kolarzy w jednym miejscu. W nadchodzącym roku 2024 kolarski weekend i zamknięta droga dla ruchu motorowego zaplanowana jest na 31 sierpnia i 1 września. To ciekawa data, ponieważ to tydzień wcześniej jak byliśmy w 2023. Myślę też, że właśnie ten tydzień wcześniej może być lepsza pogoda. W 2023 pomimo pięknego słońca i doskonałych widoków na górze było już zimno, a kilka dni wcześniej spadł już tam śnieg.

Jeśli chciałabyś, chciałbyś dołączyć to wyjazdu na Stelvio w 2024, napisz do mnie. Prawdopodobnie będę zbierał osoby chętne, które chcą ruszyć z regionu Jeziora Garda, żebyśmy pojechali tam razem.

Dziękuję, że jesteś!

Dziękuję Ci, że jesteś. jeśli podobał Ci się ten tekst, udostępnij go. Pomóż dotrzeć mi z moimi treściami do innych osób, które mogą jak my rozkochać się w regionie Jeziora Garda.

Zwykła rodzina w niezwykłym miejscu. Mieszkamy nad jeziorem od końca 2016 roku. Dzielimy się naszymi doświadczeniami, zapraszamy Was na nasze wycieczki i atrakcje. Odkryj i poznaj region razem z nami. Więcej o nas na stronie:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *